40. rocznica śmierci Zofii Kossak-Szczuckiej
Treść
Czterdzieści lat temu, 9 kwietnia 1968 r., w Górkach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim zmarła wybitna polska pisarka Zofia Kossak-Szczucka, autorka wspaniałych książek, takich jak "Pożoga. Wspomnienia z Wołynia 1917-1919", powieści biblijnej o Abrahamie "Przymierze", "Krzyżowców" czy relacji z KL Auschwitz-Birkenau "Z otchłani" i trzytomowej powieści "Dziedzictwo" - zapoczątkowanej jako saga rodzinna Kossaków. Ale Zofia Kossak to również wielka polska patriotka, zaangażowana w działalność konspiracyjną, więźniarka KL Auschwitz-Birkenau, skazana na karę śmierci. To wreszcie autorka słynnego "Protestu" i współorganizatorka Rady Pomocy Żydom kryptonim "Żegota", niosącej pomoc ludności żydowskiej w czasie niemieckiej okupacji. Nadal okazuje się, że nie wszystko wiemy o Zofii Kossak. Pojawiają się nowe materiały i publikacje. Dzięki staraniom rodziny nakładem Wydawnictwa Literackiego wydano pozostające do tej pory w maszynopisie "Wspomnienia z Kornwalii 1947-1957" (Kraków 2007), wzbogacone listami pisanymi do studiujących wówczas w Irlandii dzieci pisarki Anny i Witolda Szatkowskich. Natomiast Joanna Jurgała-Jureczka przygotowała biografię pisarki pt. "Dzieło jej życia. Opowieść o Zofii Kossak", która zawiera nieznane dotąd i nigdy niepublikowane informacje z jej jakże barwnego życia. Interesującego odkrycia dokonała wnuczka pisarki - Hanna Fenby Taylor, która dotarła do aktu chrztu swojej babci. Okazało się, że przyszła ona na świat w 1889 roku. Tymczasem we wszystkich dotychczasowych oficjalnych publikacjach podawano, że Zofia Kossak urodziła się w Kośminie na Lubelszczyźnie 10 sierpnia 1890 roku. Wzmiankowany dokument znajdujący się w zasobach Wojewódzkiego Archiwum Państwowego w Lublinie pozwala na cofnięcie tego historycznego faktu o 12 miesięcy. Należy dodać, że właściwa data urodzenia to 10 sierpnia, a nie 29 lipca. Ta druga data zawarta w akcie chrztu odnosi się do kalendarza juliańskiego, używanego w Rosji i na terenach jej podległych do 1917 roku. Różnica w datowaniu między kalendarzem juliańskim (stary styl) a gregoriańskim (nowy styl) wynosiła wówczas 13 dni. Zapis w książeczce do nabożeństwa znajdującej się w zbiorach Muzeum Z. Kossak w Górkach Wielkich potwierdza faktyczną datę urodzenia. W niej to, począwszy od 1830 roku, czynione były zapiski rodzinne. Odnotowano tam: "córeczka Tadeusza Zosia urodziła się 10 sierpnia 1889 r.". Nieznany notatnik Zofii Kossak Najmniej znana jest działalność i twórczość Zofii Kossak z okresu II wojny światowej, której wybuch zastał pisarkę w Warszawie. Jesienią 2006 r. Marta Męclewska, córka Edmunda Męclewskiego (1913- -1992; od 15 sierpnia 1943 r. kierował sekcją zachodnią "Chrobry", "Piast", "6006" w ramach Departamentu Informacji i Dokumentacji Biura Delegata Rządu na Kraj), przekazała do zbiorów Muzeum Literatury (Dział rękopisów, nr inw. 5718) czarny zeszyt 60-kartkowy (papier w kratkę) o wymiarach 19,8 x 15 cm z odręcznymi zapiskami sporządzanymi przez Zofię Kossak na początku 1940 roku. Pismo miejscami jest mało czytelne, ponieważ zapiski czynione były ołówkiem. Dotyczą one m.in. spraw do załatwienia, zaczynając od prozaicznego zakupu guzików, szpilek, 2 m gumki, po odnotowanie spotkań z różnymi znajomymi czy ludźmi z konspiracji, jak np. z zaprzyjaźnionym literackim małżeństwem Wandy i Stanisława Miłaszewskich. Bardzo często pisarka pieczołowicie zamazywała później niektóre informacje. Część notatek dotyczy wydarzeń w poszczególnych miastach Polski. Pisarka odnotowuje wiadomości o Częstochowie, Piastowie, Kielecczyźnie czy Górnym Śląsku. Pani Zofia na gorąco zapisywała nawet dowcipy krążące po Warszawie. Na podstawie wydarzeń utrwalonych w zapiskach można ustalić, że sporządzone zostały na początku 1940 r., w okresie od stycznia do marca. Lektura tych notatek pozwala na chwilę przenieść się w okupacyjną codzienność. Czytamy w nich m.in.: "Na Jasnej Górze na prośby o. Paulinów ortskomendant zgodził się wywiesić zakaz wchodzenia do kaplicy M. Boskiej w czapkach, wprowadzania psów i palenia cygar". "Żandarm w Stopnicy chwalił się, że nie może zasnąć, dopóki człowieka nie zabije. Wychodził więc wieczorem i strzelał do każdego, kogo spotkał po 8-mej wieczorem na dworze". "W Piastowie rozporządzenie o dobrowolnym oddawaniu żelaza. W Płudach zabrano klamki". "W jednej wsi kieleckiej wesele, dają muzykantom na talerz. Co grać p...? Co chcecie. Grają [Jeszcze] Pol[ska] nie zginęła, a wszyscy chórem Marsz, marsz Sikorski chroni Cię łaska Boża zbudujemy Polskę od morza do morza". "Słońce przygrzało, dobre wiadomości z Nor[wegii], więc nastrój optymistyczny. Ludzie się stawiają, lęgną się dowcipy, kpią z N[iemców] w oczy. Niewczesny zapał, jeszcze trzeba skurczyć się, czekać, czekać..." "Koło Limanowej getto około 1500 Żydów. Na 200 m nie wolno podchodzić do ogr[odzenia]. Straszne wiadomości o panującym tam głodzie". "25, 26, 27 II w W-wie na ul. Koszykowej, Szucha i okolicznych łapano mężczyzn młodszych na ulicy i do więzienia jako zakładników za daną dzielnicę. Ogółem schwytano trzystu. Puszczą ich może po wyjeździe Franka. Prof[esorów] krak[owskich] puszczono 108, gdyż pozostali mieli niżej 40 lat...". "W czwartek 29 I obrabowany został przez N[iemców] kościół garnizonowy na Długiej. Płacz i rozpacz tłumu, gdy żołnierze wynosili cyborium i inne przedmioty kultu". "13?III. Ze Szpitala Ujazd[owskiego] wywieziono 68 oficerów ciężko chorych, niekt.[órych] bezpośrednio po operacji. 5 odesłano z powrotem z powodu braku miejsc w wagonie. Ograbiono przy tym ze wszystkiego". "Przy dworcu wileń[skim] 10 bm. stała ciężarówka. Żołnierze chwytali przechodzących młodych mężczyzn i młode kob[iety]. Dopóki nie mieli dostatecznej ilości ładunku. Pojechali. Wywieźli nie wiadomo gdzie". "W Pozn[ańskiem] nowe masowe wysiedlenia, wysiedlono 6/III. ks. Prądzyńskiego. W Pozn. zostało 50% (...) 15, 16, 17 stycz[nia] wysiedlano. Potem przerwa. Teraz od 8 lutego codziennie 1000-1200 dziennie, na sam Poznań..., cała prowincja. Najpierw baraki, wywożenie codziennie na terenie całej guberni". Wśród informacji zapisanych przez Zofię Kossak najbardziej wstrząsające są te dotyczące wschodnich ziem Polski, które znalazły się pod okupacją sowiecką: "Wiadomości ze Lwowa: Peiper i Wat wywiezieni. Bolsz[ewicy] po wejściu wykupili wszystkie lustra. Cieszyli się jak murzyni. Niektórzy pierwszy raz w życiu widzieli lustro. Jedli chleb posmarowany kalodontem [Kalodont - nazwa pasty do zębów - M.P.], zapijali gorzałką, twierdzili, że doskonałe. Nie wierzyli, że papier hig[ieniczny] do takiego użytku przeznaczony. Uważali to za kpiny". "W Grodnie: Na każdej lekcji asystuje politruk. Wymaga się od nauczycieli ciągłej agitacji bezbożniczej i nagonki na burżujów, kt[órych] trzeba rżnąć. Jeżeli nauczyciel tego nie robi, otrzymuje naganę. Po trzech naganach następuje dymisja, a po dymisji wywiezienie w głąb Rosji śladem pozostałej polskiej inteligencji. Czy pan nie wykłada chemii w duchu kat[olickim]? Pan wie, że tego nie wolno. A to czyj portret? Skłodowskiej. Czto etaja. Wynalazła rad. Radio! Wot ja nie dumał, czto żenszczina Radio. - Tego anioła wyrzucić. To nie anioł to Ikar. Wszystko jedno, ze skrzydłami - tak won!". (...) "Grodno i Lwów. Niebez[pieczeństwo] niem[ieckie] zaciera w naszych oczach tamto, nie mniej groźne. Prow[incje] okupowane przez bolsz[ewików] są raz na zawsze z tej choroby uleczone. Ludzie, na kt[órych] działał mit wiecznego raju, przekonali się naocznie o rzeczywistym obliczu. Żadna propaganda, żadna odtrutka nie podziałały równie skutecznie jak zetknięcie się bezpośrednie z rajem [część tekstu skreślona]. Społ.[eczeństwo] polskie, robotnicy... literaci zobaczyli własnymi oczami głupotę, nędzę ustroju bolsz[ewickiego]". I wreszcie warto przytoczyć zapisane przez Zofię Kossak przykłady dowcipów krążących po Warszawie, które pozwalały przetrwać tragiczną rzeczywistość okupacyjną: "Orbis organizuje wycieczki do Ber[lina]: poznaj swoje meble", "W Polsce wszyscy się martwią, a kto się nie martwi? Tylko martwy", "Żebrak z tabl[iczką] jałmużny przyjmuje tylko od aryjczyków. Sute jałmużny od N[iemców]. Konkurent z zazdrością pyta: Skąd wpadłeś na taki pomysł? Nu, co ja nie miałem wpaść?", "Babcia się spowiada, że życzy N[iemcom] nagłej śmierci itp. To źle moja duszo, to już mów lepiej: Wieczny odpoczynek racz im dać Panie jak najprędzej". Konspiracyjna Weronika Zofia Kossak włączyła się prawie od początku w działalność konspiracyjną. Jak pisał Stefan Jończyk: "Cała działalność Zofii Kossak, publicystyczna, niepodległościowa, charytatywna, miała głębokie podłoże i wyraźne zabarwienie religijne. Jej inspirację i motywację stanowi idea służby 'Bogu, ojczyźnie, bliźniemu'. Z tej religijnie pojmowanej służby wynikała owa niestrudzenie czynna postawa, zdumiewająca odwaga i żarliwa ofiarność konspiracyjnej 'Weroniki'". W 1940 roku Zofia Kossak razem z Witoldem Hulewiczem i Witoldem Bieńkowskim znalazła się w redakcji organu Komendy Obrońców Polski "Polska Żyje". To na łamach "Kalendarzyka KOP" ukazał się jej "Dekalog Polaka", rozkolportowany (oczywiście bezimiennie) na plakatach wydanych w Anglii przez Światpol. Czytamy w nim m.in.: "8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj, że jesteś Polakiem. 9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę. (...) Będziesz miłował Polskę pierwszą po Bogu miłością. Będziesz Ją miłował więcej niż siebie samego". Jej słowa pozostały aktualne. W artykule pt. "Co trzeba zmienić" ("Polska Żyje", 1940, nr 30) czytamy: "Naiwne zamiłowanie do reprezentacji (łączące się ściśle z wypominanym już zakłamaniem) sprawiało, że przy obsadzaniu najważniejszych placówek liczono się bardziej z tym, jak dany osobnik będzie stanowisko reprezentował, niż z tym, czy potrafi na nim wytrwać, a w razie potrzeby go obronić. Z tego systemu wynikało bardzo słabe notowanie uczciwości na giełdzie cnót. Kto dbał - bądźmy szczerzy - o uczciwość? Uczciwość nie była w cenie. Uczciwość to rzecz prosta, nie błyskotliwa, nie reprezentacyjna. To wszystko winno się zmienić. W Polsce dzisiejszej, jutrzejszej surowa rzetelność musi być ponad wszystko wywyższona, musi się stać fundamentem odbudowy Państwa. Tylko w uczciwości znajduje się wierność danemu słowu, odpowiedzialność i odwaga - czynniki, których poprzednim rządom zabrakło. O tym pamiętajmy dążąc do zwycięstwa. (...) Jak długo jeszcze czekać trzeba na zwycięstwo? Wiadomo to Bogu jednemu. Może krótko, może długo. Wytrzymamy. Prędzej czy później chwila ta nadejdzie. Dbajmy o to, aby ją witać w odrodzonym duchu uczciwej, mężnej narodowej pracy". Tytuły innych artykułów mówią same za siebie: Bądź katolikiem, Dzielność i męstwo - bojaźń i strach, Katolicko-narodowa czy narodowo-katolicka, Królowa Polski, Kto z nami, Misja narodu, itd. W połowie 1941 r. Zofia Kossak wraz z księdzem Edmundem Krauze z parafii Św. Krzyża, Witoldem Bieńkowskim, mjr. Janem Włodarkiewiczem, komendantem Tajnej Armii Polskiej, a potem komendantem "Wachlarza", uczestniczyła w tworzeniu katolickiej organizacji konspiracyjnej pod nazwą Front Odrodzenia Polski. Bieńkowski widział FOP jako konspiracyjną kontynuację Akcji Katolickiej o charakterze politycznym, natomiast Zofia Kossak - jako luźne zrzeszenie katolików świeckich czynnych w różnych ugrupowaniach politycznych i wojskowych. W dokumencie FOP przedstawiającym zasady i cele tej organizacji (pochodzącym z 1942 r.) czytamy: "Front Odrodzenia Polski stawia jako zasadniczy cel swojej działalności odrodzenie moralne Polski w myśl ideologii katolickiej, przez odrodzenie Polski, odrodzenie świata. Aby ten cel osiągnąć, FOP dąży do uaktywnienia moralnych zasad katolickich wprowadzając je w zewnętrzne życie jednostki, wypowiada walkę ignorancji religijnej, dotychczasowej bierności katolików, pracuje nad stworzeniem typu obywatela-katolika. Ponieważ do moralnego odrodzenia narodu nie wystarcza dobra wola jednostek, potrzebne są jeszcze takie warunki społeczne, które by nie uniemożliwiały praktykowania cnót chrześcijańskich, FOP dąży do odpowiedniego zreformowania urządzeń socjalnych. Reforma ta może się dokonać przez śmiałe wprowadzenie żądań katolickich w życie publiczne i polityczne. [...] W przekonaniu FOP nie istnieje możliwość osiągnięcia dobrego celu nieetycznymi środkami. Tak środki jak metody działania muszą wynikać z katolickich zasad moralnych". Zofia Kossak do momentu aresztowania we wrześniu 1943 roku redagowała organ FOP "Prawda", zamieszczając tam również swoje artykuły. Pisała także do innych czasopism konspiracyjnych: "Znak", "Polska Zbrojna Moralnie", "Miecz i Pług". Nakładem FOP ukazały się anonimowo broszury jej autorstwa: "Niszczyciele" (1941), "Jesteś katolikiem... jakim" (1942, wyd. 2, 1943), "Dzisiejsze oblicze wsi" (1942), "Nieuleczalni" (1942), "Pod dyktando Berlina" (1942), "Prawdziwe oblicze Piusa XII" (1942), "Golgota" (1942), "W piekle" (1942, wyd. 2 - 1943), "Sprawiedliwie" (1943). Oprócz działalności konspiracyjnej we Froncie Odrodzenia Polski, Zofia Kossak uczestniczyła w pracach Społecznej Organizacji Samoobrony (SOS) utworzonej 12 października 1942 r. z inicjatywy Jerzego Makowieckiego. Zebranie organizacyjne odbyło się w mieszkaniu Marii Anny i Romana Lasockich przy ul. Brackiej 9. SOS była, jak głosił projekt statutu, stowarzyszeniem organizacji politycznych, społecznych, zawodowych i wszelkich innych, które zgłoszą do niej swoje przystąpienie i zostaną przyjęte. Projekt statutu SOS podpisali przedstawiciele 40 organizacji konspiracyjnych, w tym także FOP, Chłopska Organizacja Wolności "Racławice", "Komenda Zbrojnego Wyzwolenia", "Pobudka", "Polski Związek Wolności", "Stronnictwo Demokratyczne", "Unia", "Związek Odbudowy Rzeczypospolitej". Przewodniczyła Unii Kobiet, kierowała Wydziałem Ochrony Człowieka w Społecznej Organizacji Samoobrony (SOS). Zachował się dokument pt. "Szkic działalności Wydziału Ochrony Człowieka (WOC). Dla przedstawienia Panu Pełnomocnikowi Rządu Rzplitej" z 24 kwietnia 1943 r., podpisany konspiracyjnym pseudonimem Zofii Kossak "Weronika". Czytamy w nim m.in.: "WOC usiłuje dotrzeć wszędzie tam, gdzie pomoc czynników oficjalnych (RGO, Opieka Społeczna, PCK, Opieka Społeczna Delegatury Rządu) nie dociera wcale lub dociera niedostatecznie. (...) Do opieki WOC ma prawo każdy Polak bez względu na swoją przynależność organizacyjną. Pierwszeństwo mają więcej potrzebujący, a przede wszystkim młodzież i dzieci". Wydział otrzymał w okresie od stycznia do maja 1943 roku dotacje ze środków Delegatury Rządu w wysokości 70 tys. zł oraz ze składek społeczeństwa 250 tys. złotych. Przeznaczono je na opiekę nad dziećmi wysiedlonymi z Zamojszczyzny, ukrywającymi się w lasach zamojskich, pomoc 107 rodzinom wielodzietnym, przede wszystkim rodzinom więźniów obozów koncentracyjnych lub ukrywających się działaczy konspiracyjnych. "Położenie niektórych z tych rodzin przed przejęciem ich w opiekę WOC było niewypowiedzianie tragiczne, nie dające się opisać słowami". Wydział przygotował także ponad 300 paczek dla więźniów (cukier, tłuszcz, specjalnie pieczone suchary, witaminy). "Protest" przeciwko zagładzie ludności żydowskiej Zofia Kossak nie pozostała obojętna na tragedię ludności żydowskiej. Na początku sierpnia 1942 r. ukazała się ulotka jej autorstwa "Protest!", wydana przez FOP (anonimowo) w nakładzie 5 tys. egzemplarzy. Teresa Prekerowa wspomina, że jeden z uratowanych Żydów, Paweł Rogalski (dawne nazwisko Szlamowicz), i jego żona głęboko przeżyli zetknięcie z "Protestem", którego słowa, pierwsze, jakie przeczytali po stronie "aryjskiej", oznaczały powrót do świata prawdziwie ludzkich wartości. Ucząc się jego fragmentów niemal na pamięć, oboje - jak wspominają - płakali. Pisarka w odezwie pisała o tragedii getta warszawskiego: "Świat patrzy na tę zbrodnię, straszliwszą niż wszystko, co widziały dzieje i - milczy. Milczą kaci, nie chełpią się tym, co czynią. Nie zabierają głosu Anglia ani Ameryka, milczy nawet wpływowe międzynarodowe żydostwo, tak dawniej przeczulone na każdą krzywdę swoich. Milczą i Polacy. Polscy polityczni przyjaciele Żydów ograniczają się do notatek dziennikarskich, polscy przeciwnicy Żydów objawiają brak zainteresowania dla sprawy im obcej. Ginący Żydzi otoczeni są przez samych umywających ręce Piłatów. Tego milczenia dłużej tolerować nie można. Jakiekolwiek są jego pobudki - jest ono nikczemne. Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu - staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia - ten przyzwala. Zabieramy przeto głos my, katolicy - Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęścia. Dlaczego, na jakiej podstawie - to pozostanie tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni. Nie chcemy być Piłatami. Nie mamy możności czynnie przeciwdziałać morderstwom niemieckim, nie możemy nic poradzić, nikogo uratować - lecz protestujemy z głębi serc przejętych litością, oburzeniem i grozą. Protestu tego domaga się sumienie chrześcijańskie. Każda istota, zwąca się człowiekiem, ma prawo do miłości bliźniego. Krew bezbronnych woła o pomstę do nieba. Kto z nami tego protestu nie popiera - nie jest katolikiem". To właśnie po publikacji tej odezwy zaprosił ją do siebie "Zawadzki", czyli Leopold Rutkowski, od lutego 1941 r. do lipca 1944 r. dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu RP na Kraj. W lokalu była już Wanda Krahelska-Filipowiczowa. "Zawadzki zapytał - pisała w liście do Ireny Rybotyckiej w 1954 roku - czy jesteśmy gotowe poprzeć czynami powyższą wypowiedź. Odpowiedziałyśmy, że oczywiście, tak. Dobra - oznajmił. Pieniądze dam, a wy ratujcie Żydów. Proszę o plan jak najprędzej. Wyszłyśmy obie trochę kołowate. Ratujcie Żydów. Jak? Mnóstwo ludzi ratowało już na swoją własną rękę (ja też, ona też). Klasztory męskie i żeńskie już były pełne aż pękały, już w wielu domach uczono rzekomych członków rodziny wzgl[ędnie] lokatorów pacierza i znaku Krzyża, żeby się nie zasypali. Już w związku z tym było wiele ofiar, gdyż Niemcy w razie wykrycia Żydów mordowali wszystkich mieszkańców. Sądzili, że tym terrorem odstraszą ludzi od okazywania Żydom pomocy. Rozumiałyśmy jednak obie, że to były krople w morzu, indywidualne wysiłki, a tu Rządowi chodziło o akcję mającą istotne znaczenie. O ilość". Obie panie latem 1942 r. wraz z Wandą Krahelską-Filipowiczową zainicjowały utworzenie Komitetu Pomocy Żydom (od września 1942 r. przyjął on nazwę Tymczasowy Komitet im. Konrada Żegoty, potem od grudnia 1942 r. organizacja ta funkcjonowała pod nazwą Rada Pomocy Żydom kryptonim "Żegota" (kryptonim wymyśliła Zofia Kossak). Mimo że Rada uratowała wielu Żydów, nadal ukazują się artykuły czy książki, w których uważa się Zofię Kossak za antysemitkę. W styczniu 2007 r. w żydowskim miesięczniku "Midrasz" ukazał się artykuł Aliny Całej pt. "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Trudne ratowanie i gorycz", w którym stwierdza ona, że przed wojną w sprawie żydowskiej "głos zabierały wyłącznie świeckie działaczki katolickie, jak Zofia Kossak-Szczucka, która dała wówczas wyraz swoim rasistowskim poglądom". Ponieważ A. Cała sięga do przedwojennych wypowiedzi dotyczących sprawy żydowskiej, zacytuję artykuł Z. Kossak pt. "Dookoła kwestii żydowskiej" ("Głos Kapłański", 1937, nr 2), w którym pisała: "Kościół jednakże nigdy nie prześladował Żydów i nie zwalczał ich jedynie dlatego, że wyznają inną religię i należą do innej rasy. I po dziś dzień etyka katolicka kładzie swe veto względem takiego antysemityzmu, który ujawnia się w pogromach, krzywdach moralnych i materialnych i dąży do zniesienia tak prawnego jak i politycznego równouprawnienia Żydów. Ale w antysemityzmie związanym z ruchem narodowym istnieje też drugi czynnik, a mianowicie obrona przed przemożnym wpływem Żydów w życiu politycznym, gospodarczym i kulturalnym danego narodu". Tymczasem jeszcze w ubiegłym roku Żydowski Instytut Historyczny wydał tłumaczenie książki Carli Tonini pt. "Czas nienawiści i czas troski. Zofia Kossak-Szczucka antysemitka, która ratowała Żydów", Żydowski Instytut Historyczny 2007 (włoskie wydanie 2005). Książka ma przewrotny tytuł i powtarza krzywdzące stereotypy na temat postawy Zofii Kossak wobec Żydów. Ocalona z otchłani Ale powróćmy do losów wojennych autorki "Pożogi". Zofia Kossak przebywała w Warszawie do 27 września 1943 r., kiedy to została aresztowana i po kilku dniach (5 października) wywieziona do KL Auschwitz-Birkenau. Przeszła tam epidemię tyfusu brzusznego. Dzięki szczepionce Weigla przeżyła. Na rewirze, gdy już dochodziła do zdrowia, na deskach górnej pryczy wypisała ołówkiem: "Każdej chwili mego życia wierzę, ufam, miłuję". Nieustannie też się modliła. Rozpoznana w obozie, przewieziona została w kwietniu 1944 r. do więzienia w Warszawie, przy ul. Daniłowiczowskiej, a stamtąd z powrotem na Pawiak. Skazana na karę śmierci, jednak przeżyła. Została wykupiona pod koniec lipca, tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Opowiadała potem, że cała grupa zwolnionych więźniów Pawiaka szła przez gruzy getta. Doszli do kościoła św. Antoniego Padewskiego na ul. Senatorskiej, gdzie podziękowali Bogu za ocalenie. W czasie Powstania Warszawskiego, w sierpniu 1944 r., ukazuje się "Prawda. Pismo polskich katolików świeckich" zapełniona w większości artykułami jej pióra. W artykule pt. "Od redakcji" czytamy: "Niniejszy [zeszyt] ukazuje się w oswobodzonej, wspaniałej Warszawie, walczącej jawnie, wolnej od niemieckiego okupanta. [...] Jesteśmy tym szczęśliwym i wyróżnionym pokoleniem, któremu zostało dane tworzyć historię i trzymać dłonie na kole sterniczym świata, nadając mu kierunek na wiele lat, (może wieków?) wprzód. Wierzymy, że jeśli ster ten pochwycą dłonie katolickie, świat dźwignie się z otchłani, w którą zepchnęły go ludzkie namiętności i ludzka ślepota. To przeświadczenie przymusza nas do działania. Lecz nam, katolikom, nie wolno działać ani siłą inną, niż moralna, ani walką, gwałtem lub przemocą. Wpływ na losy naszego kraju i całego świata możemy zdobywać tylko przez własny nasz ciężar gatunkowy, przez uzyskane zaufanie i szacunek nie-katolików". Po upadku powstania Zofia Kossak znalazła się wraz z córką Anną w Częstochowie, gdzie powstała relacja obozowa pt. "Z otchłani". Zmuszona do wyjazdu spędziła w Anglii prawie 12 lat. Mogła powrócić na fali odwilży październikowej. Jak powiedziała po przyjeździe: "Polska jest Polską", i tylko to dla niej się liczyło. Mirosława Pałaszewska "Nasz Dziennik" 2008-04-09
Autor: wa